Jak się mieszka za granicą? Szkocko – polskie różnice kulturowe
Kategoria: Lifestyle
Głębiny naszych rozmyślań. Chętnie podzielę się z Tobą swoimi. Do tego posłuży nam kategoria lifestyle.
Nie da się ukryć, że każdy z nas ma inny styl życia. Jednak porwałabym się na sugestię, że jest coś co nas wszystkich łączy.
Nie zaprzeczanym jest, że wszyscy wciąż się nad czymś zastanawiamy. To “to” jest bardzo zróżnicowane i ten aspekt wydaje mi się najciekawszy. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, w życiu byłoby nudno.
Przenieśmy się dziś do Szkocji, aby poznać, jak Tłusty Wtorek jest celebrowany przez Szkotów, oraz dlaczego należy oddać się tym tradycjom.
1. Tradycja na Wyspach Brytyjskich Tłusty Wtorek, znany również jako Shrove Tuesday, to dzień poprzedzający Wielki Post (czyli Środę Popielcową), który symbolizuje czas obfitości i radości przed okresem powściągliwości. To popularne święto na Wyspach Brytyjskich, a Szkocja również oddaje się temu radosnemu dniu.
2. Pączki, Naleśniki i Tradycyjne Smakołyki Dlaczego tak wiele mówi się o naleśnikach i pączkach właśnie w Tłusty Wtorek? Otóż, tradycyjnie ludzie spożywają te smakołyki, aby zużyć resztki tłustego jedzenia przed Wielkim Postem. W Szkocji, jak i w innych częściach Wielkiej Brytanii, pączki i naleśniki są przygotowywane w różnorodny sposób, z różnymi nadzieniami, od tradycyjnej cukrowej polewy po nadzienia owocowe czy kremowe.
3. Zawody w Jedzeniu Naleśników W Szkocji Tłusty Wtorek bywa także świętowany poprzez organizację różnorodnych wydarzeń. Jednym z nich są zawody w jedzeniu naleśników, które przyciągają zarówno lokalną społeczność, jak i turystów. Uczestnicy rywalizują o tytuł mistrza w spożywaniu pysznych naleśników w jak najkrótszym czasie. Osobiście jednak nie widziałam niestety.
Dlaczego Naleśniki Są Ważne dla Szkotów i Brytyjczyków? Naleśniki stały się ikoną Tłustego Wtorku, ponieważ są doskonałym sposobem na zużycie zapasów tłustego jedzenia przed okresem Wielkiego Postu. Wielu ludzi uważa przygotowywanie i spożywanie naleśników za radosne wydarzenie, które łączy rodzinę i przyjaciół w wspólnym gotowaniu oraz delektowaniu się smakiem tych pysznych potraw. Tłusty Wtorek w Szkocji to nie tylko tradycyjne święto, ale również okazja do świętowania przyjemności życia i smakowania wyjątkowych potraw. Niech te momenty będą pełne radości i wspólnego delektowania się smakami! 🥞🎉🏴
Święto Burns Night w Szkocji to jedno z najbardziej wyjątkowych i urokliwych wydarzeń kulturowych, które nie tylko celebruje dziedzictwo jednego z najważniejszych szkockich poetów, ale także jednoczy społeczność w duchu tradycji, muzyki i wykwintnej kuchni. Dziś przeniesiemy się do magicznego świata Burnsa i odkryjemy, co sprawia, że to wydarzenie jest tak wyjątkowe.
Kilka słów w Robercie Burnsie
Robert Burns, znany także jako “Narodowy Poeta Szkocji”, urodził się 25 stycznia 1759 roku. Jego twórczość, przesycona romantycznym duchem i miłością do ojczystej Szkocji, zdobyła uznanie na całym świecie. Dlatego właśnie tego dnia, Szkoci świętują jego życie i dzieła.
Tradycje Burns Night
Słynna Kolacja Burnsowa (Burns Supper): Centralnym punktem obchodów jest uroczysta kolacja, znana jako “Burns Supper”. Stoły są zastawione w klasycznym szkockim stylu, a na nich pojawiają się dania takie jak haggis (tradycyjna potrawa ze świni, jagnięciny, otrębów, cebuli i przypraw), tatties (ziemniaki) oraz neeps (rzepa).
Odczytywanie Wierszy Burnsa: Podczas kolacji, uczestnicy cieszą się recytacją wierszy Roberta Burnsa. Szczególnie popularne są utwory takie jak “Address to a Haggis” czy “Auld Lang Syne”, znane wszystkim jako pieśń noworoczna.
Ye banks and braes o’ bonie Doon, How can ye bloom sae fresh and fair? How can ye chant, ye little birds, And I sae weary fu’ o’ care! Thou’ll break my heart, thou warbling bird, That wantons thro’ the flowering thorn: Thou minds me o’ departed joys, Departed never to return …
Tradycyjne Tańce i Muzyka: Burns Night to również czas na tradycyjne tańce szkockie, takie jak ceilidh, które dostarczają uczestnikom niezapomnianych chwil śmiechu i radości. Muzyka, w tym charakterystyczne dźwięki dud, dodaje wyjątkowego szkockiego smaku.
Toast na cześć Burnsa: Wieczór kończy się zwykle podniesieniem toastu na cześć Roberta Burnsa. Wznoszenie szklanki z whisky, najlepiej szkockiej, to symboliczny gest uczczenia poetycznej spuścizny.
Magiczna Atmosfera
Burns Night to nie tylko zbiór tradycji, ale także moment, gdy społeczność szkocka zbliża się, aby razem świętować i podziwiać dziedzictwo swojego narodowego poety. Atmosfera tego wieczoru jest niewątpliwie magiczna, a uczestnicy odczuwają ducha jedności i dumy z szkockiej kultury.
Podsumowując
Święto Burns Night to nie tylko hołd dla wielkiego poetę, ale również okazja do przeżycia szkockiej gościnności, smakowania tradycyjnych potraw i tańczenia w rytmie tradycyjnej muzyki. To jedno z tych wyjątkowych wydarzeń, które sprawiają, że każdy, niezależnie od swojego pochodzenia, może poczuć się częścią bogatej i barwnej historii Szkocji.
Wydawałoby się, że temat jest już przewałkowany na tyle często, że wszyscy o tym wiedzą. Jednak okazuje się, że w życiu codziennym to powszechne faux pas jest nagminnie powtarzane. Okazuje się, że jest to problem, który dotyczy zarówno Polaków jak i Szkotów. Zatem w tym blogu bardziej o podobieństwach niż różnicach na temat, który powinien być uznawany za prywatny i intymny. Proszę nie myl tych pojęć z “tabu”.
Czy zdarzyło Ci się być zapytaną o ciążę?
Ewidentnie to pytanie skierowane jest do kobiet. Chociaż nie zdziwiłabym się jakby i mężczyźni byli pytani o ich partnerki w tym samym kontekście. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek wypalił do Ciebie coś w stylu: -jesteś w ciąży? -spodziewacie się? -Kiedy dziecko? -Już czas na dzieci! -O, widzę, że zmieniłaś garderobę na luźniejszą, czyżby maleństwo? -Brzuszek ci urósł, dzidziuś? -Nie pijesz/palisz? Czyżbyś się spodziewała? -Na kiedy masz termin?(jako zastępstwo pytania pierwszego, wywalone z nieba) itd., itp.
Nawet dziwnie się to czyta, prawda? Tak jakby niektóre pytania pomimo, iż właściwie pytają o to samo są mniej lub bardziej ingerujące. Niektóre też mniej lub bardziej powiedziałabym nawet obrażające. Przecież każda kobieta lubi jak się podkreśla jej zaokrąglony brzuszek, no nie? Albo kwestionuje wybory garderoby czy zdrowszego trybu życia. Już nie wspominając o oczekiwaniach społecznych.
A czy zdarzyło Ci się zadać komuś podobne pytanie?
Jeśli zdarzyło Ci się zadać jakiejś kobiecie podobne z powyższych pytań to jaka była jej lub ich reakcja? A bardziej do brzegu… ile razy na ile trafiłeś/trafiłaś, że ta kobieta faktycznie była w ciąży? Tak to zostawię.
Dlaczego pytanie o ciążę jest nie na miejscu?
Powodów jest naprawdę dużo i za chwilę je wymienię. Kolejność nie jest odpowiadająca ważności powodów, a jedynie tym, że od czegoś trzeba zacząć. Każdy z tych powodów jest równie ważny. Każdy z nich może być tym właśnie jedynym, przez który zorientujesz się, że popełniłeś/popełniłaś błąd. Zapytasz jaki błąd? No dobrze, odpowiem, możesz zranić taką kobietę. Możesz jej sprawić przykrość. W najlepszym wypadku spowodujesz, że rozmowa czy sytuacja będzie niezręczna nie tylko dla niej, ale i dla Ciebie. Z nadzieją, że odbywa się bez dodatkowych świadków.
Po pierwsze:
Kobieta, którą pytasz o dziecko może nie tylko nie być w ciąży, ale wcale nie zamierzać w niej być. A tym bardziej się z tego zwierzać, skoro do tej pory tego nie wiedziałeś/nie wiedziałeś. Jest to strefa prywatna, i rozmowa na ten temat nie jest niczyim obowiązkiem. Jeśli kobieta sama o tym nie rozmawia, to się jej o to nie pyta i już.
Po drugie:
Kobieta, która słyszy “jesteś w ciąży?” możliwe, że bardzo by chciała, a nie może być. Może stara się o dziecko, a z różnych przyczyn to się po prostu w ogóle nie udaje. Może ona lub jej partner nie mogą mieć dzieci i ten temat jest dla niej bolesny.
Po trzecie:
Możliwe też, że kobieta, która tak Cię interesuje czy spodziewa się dziecka faktycznie była w ciąży. Może jeszcze wczoraj, albo tydzień temu. Co nie zmienia nic jeśli to było miesiąc lub więcej temu, ale już nie jest, bo poroniła. Może jeszcze jej został brzuszek? Albo i nie! Jednak Tobie się wydaje, że przez to, że odmawia kieliszka wina na imprezie masz prawo ją o to pytać. To powiem, Ci, że nie, nie masz. A co jeśli nie tylko to jest właśnie na rzeczy, ale i to, że zdarza się to któryś już raz? Jeśli to nie jest powód dla którego powinieneś/powinnaś zaprzestać pytania innych o ciążę, to nie wiem, czy reszta powodów Ci pomoże to zrozumieć.
Po czwarte:
Przyszło Ci może do głowy, że kobieta, która ma brzuszek wyglądający na ciążę może mieć po prostu problemy z trawieniem? Problemy z żołądkiem lub inne chorobowe dolegliwości, które powodują, że częściej lub rzadziej jest najzwyczajniej w świecie wzdęta lub spuchnięta? Jakiż to komplement dla takiej kobiety, która cierpi nie rzadko fizycznie (z powodu bólu brzucha) usłyszeć, nie tylko jak zauważalny jest jej brzuch dla innych, dla obcych, ale także, że jest na tyle duży, iż wygląda na ciążę.
Po piąte:
Ten argument może się trochę wiązać, z poprzednim. Wyobraź sobie, że kobieta nabrała na wadze, albo po prostu jest trochę większa (tu w zależności, czy ją znasz czy widzisz po raz pierwszy). I wypalasz z pytaniem “na kiedy masz termin?”. Znów komplement jak się patrzy.
Po szóste:
Jest jeszcze jeden argument, a mianowicie taki, że pytana kobieta, może i faktycznie była w ciąży, ale dopiero co urodziła. Wciąż ma brzuszek, ale już nie ma w środku dzidzi. Teoretycznie można by powiedzieć, no ale w jaki sposób w takiej sytuacji obraża to kobietę? A no w taki, że nikt, ale to nikt, nie lubi jak się podkreśla jego czy jej wagę. A brzuszek po ciąży nie tylko jest czymś normalnym, ale u różnych kobiet znika lub też nie w różnym tempie. Każda kobieta, nawet świeżo upieczona mama, chciałaby się czuć piękna. Nie słyszeć, zwłaszcza od obcych, że ma na tyle duży brzuch, że aż wywołuje u innych nieodpartą pokusę rozmowy o nim.
Powiem Ci tak. Niestety, ale wielokrotnie byłam pytana o ciążę od pań w sklepie lub sąsiadek, a nawet i koleżanki. Oczywiście wtedy, kiedy w ciąży nie byłam. Jest to mega nieprzyjemne, nawet jak się ma dystans do siebie. Ja dystans do siebie mam, ale mimo to, w momencie kiedy nie jestem w ciąży, a słyszę od pani w sklepie pytanie podczas, gdy pakuję swoje zakupy “na kiedy masz termin?”, to mam poczucie, że ta sytuacja była niepotrzebna.
Jeśli masz w dalszym ciągu nieodpartą pokusę wiedzy o kogoś powiększającej się lub też nie rodzinie, możesz użyć pytania neutralnego, jak np. “Jak się czujesz?”, lub “Co u Ciebie?”, albo jeśli jesteś tak jak teraz w trakcie fali upałów: “Jak znosisz te upały?”. Istnieje szansa, że wówczas możesz dostać odpowiedź na nurtujące Cię pytanie, jednak jeśli tak się nie stanie – uszanuj to.
Podsumowując
Podsumowując: NIGDY NIE PYTAJ O CZYJĄŚ CIĄŻĘ, zwłaszcza obcych kobiet. Jest to pytanie intymne, bardzo osobiste i nie jest Twoją sprawą. Nie ma z Tobą nic wspólnego. Jeśli byłbyś/byłabyś na tyle blisko z daną osobą, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że już byś wiedział/wiedziała jak wygląda sytuacja; bez potrzeby zadawania pytania. Amen
Karawan a caravan, oto jest pytanie. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że caravan to wierny odpowiednik polskiego słowa karawan, a co za tym idzie odpowiednik także w znaczeniu i funkcji. Nic jednak bardziej mylnego. W ogóle, wydaje mi się, że to jest jedno z bardziej niefortunnych braci słownych, tzw. “brother from another mother” (dosłowne tłumaczenie: brat od innej matki – po angielsku się to rymuje).
Podobieństwa między karawan i caravan
Zanim opowiem jakie są między nimi różnice, a uwierzcie mi, że są fundamentalne, może szybko napomknę o podobieństwach. Otóż, oba karawan i caravan mogą być mobilne i oba mają za zadanie odprawić nas na odpoczynek.
A czym się różnią?
Różnice jak już wspomniałam wyżej są kolosalne, ponieważ karawan odprawia nas na wieczny odpoczynek…
Natomiast caravan “odprawia nas” na wakacje:
Caravan. Zdjęcie: M. Pomietło
To nie musi być wersja statywna, to może być wersja mobilna w postaci całego “domu podróżnego” lub po prostu przyczepa kempingowa.
Jak wygląda urlop w caravanie?
Wypad do karawanu, czy wypad na karawan? Jak to się powinno powiedzieć? Tak czy inaczej, taki wypad to fantastyczna forma wypoczynku. Zwłaszcza kiedy mieszka się w mieście.
Żeby wybrać się na weekend do caravanu nie potrzeba być jego posiadaczem, albowiem są ośrodki kempingowe z ogromnymi przestrzeniami wypełnionymi caravanami, które możemy wynająć na taki czas jaki nam odpowiada (oczywiście jeżeli są dostępne).
Craig Tara. Zdjęcie: M. Pomietło
Czyje są to caravany?
W takich ośrodkach lub polach caravanowych (sama nie wiem jak to nazwać) zazwyczaj część caravanów jest prywatnych a część właśnie danej placówki. Te prywatne możemy wynająć bezpośrednio od właściciela, albo jeśli to my jesteśmy właścicielami możemy przebywać sobie w takim miejscu kiedy i ile chcemy. Jednak z posiadaniem takiego caravanu wiążą się pewne koszty utrzymania.
Ile kosztuje kupno caravana?
No właśnie i tu problem jest w tym, że koszty nie są jednorazowe. Opowiem Wam o miejscu w którym byliśmy, ale w każdym sprawa wygląda bardzo podobnie.
Cena nowego caravana zaczyna się od około 24tys funtów. Widziałam jednak na Facebook Marketplace używane, które kosztowały nawet 7tys funtów (ale były też one bardzo stare, nie mniej jednak zadbane).
Do tego dochodzi cena za działkę i dbanie o teren przy caravanie. Tu cena zależy w którym miejscu jest ten caravan, bo może być np gdzieś na uboczu. Może być np koło centrum rozrywek, a może być też nad samym morzem, a przynajmniej wodą z przepięknym widokiem na fale. Sama nie wiem czy droższe byłyby te nad wodą czy te przy restauracji. Jak Wam się wydaje? Ceny za działkę zaczynają się od 4,5tys funtów rocznie.
Jest jednak jeszcze jedna opłata, a mianowicie rachunki. Rachunki za wodę, prąd, gaz i ubezpiecznie i to jest dodatkowy koszt około 1tys funtów rocznie.
Podejrzewam, że to ile osób może spać w caravanie zależy głownie od jego zagospodarowania. Jednak na przestrzeni ostatnich 13lat wielokrotnie byłam na urlopach w caravanie i w każdym z nich było miejsce na 6 osób.
A jak wygląda caravan w środku?
Już myślałam, że nie zapytacie. Pokażę Wam.
Sypialnia
Sypialnia
Toaleta
Sypialnia
Łazienka
Jadalnia
Salon
Salon
Kuchnia
Caravan
Jak już wspomniałam wcześniej caravany różnią się od siebie wystrojem. Każdy remontuje i ozdabia je wg swojego gustu.
W środku zazwyczaj są 3 sypialnie z albo podwójnym albo pojedynczymi łóżkami. Jedna łazienka i jedna toaleta. Do tego kuchnia wraz z kuchenką (gazową lub elektryczną) i piekarnikiem, lodówką, kuchenką mikrofalową i wyposażeniem w postaci naczyń, garnków, sztućców, przyborów kuchennych i desek do krojenia. (Obejrzyj mój film na YT, w którym robię room tour i pokazuję każde pomieszczenie i zawartość szafek.)
Jak jest kuchnia to i znajdzie się kącik jadalny, a także salon, w którym zazwyczaj jest telewizor i bardzo często możemy spotkać kominek. To czy wiemy jak go uruchomić to inna sprawa.
Ile kosztuje noc w takim miejscu?
Ceny różnią się w zależności od sezonu i dokładnego miejsca caravana. Jak wiemy już z opisu cen własności, które opisałam wyżej – nie ma się co dziwić. Ceny mogą się też wachać pomiędzy właścicielami prywatnymi a wynajmowaniem przez ośrodek wypoczynkowy. Zazwyczaj są to ceny pomiędzy 50-100 funtów za noc. Ta cena może być nieznacznie wyższa (bo niższa raczej nie) od tych widełek.
Czy są tam jakieś atrakcje?
W ośrodku kempingowym/caravanowym są atrakcje zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W tym konkretnie (bo może gdzieś indziej są po prostu inne) jest park wodny, zjeżdżalnie na linie, arcades (czyli takie duże miejsce gdzie jest bardzo dużo maszyn do gier na monety), rowery tradycyjne, rowery 4-ro osobowe i kilka innych rzeczy dla dzieci. Nie wchodziłam do środka wszystkiego, więc nie jestem pewna co tam było, ale są.
Są także restauracje i puby. Co prawda wybór nie jest oszałamiający, ale są.
Do tego oczywiście nie obyłoby się bez sklepów z pamiątkami wypełnionymi wszystkim od słodyczy po latający dywan.
Sklep z pamiątkami
Lokalne i tubylcze przysmaki
Sklep z pamiątkami
Sklep z pamiątkami
W ramach ciekawostki dodam, że, aby wejść np na basen lub innych miejsc z “atrakcjami” dla dzieci trzeba wykupić karnety. Cena tych karnetów nie jest ogłoszona w postaci plakatów ani ulotek, więc nie wiem ile kosztowały. Kolejka na recepcji była długa, a mnie na nich aż tak nie zależało, żeby w niej kwitnąć.
Jest też oczywiście sklep wielobranżowy, który może nas uratować jeżeli potrzebujemy czegoś tak niezbędnego jak puszki kukurydzy lub jednorazowego grilla.
Czy wiedzieliście o tym wszystkim? Podzielcie się opiniami/wrażeniami. A ja z tego miejsca bardzo serdecznie zapraszam Was do obejrzenia filmu w którym robię apartment tour tegoż caravana i opowiadam o nim troszkę więcej.
A także vlog, w którym pokazuję jak wygląda centrum “miasteczka”, jądro atrakcji i kilka innych rzeczy. Zapraszam.
Pisząc bloga i nagrywając film o tym jak się ubierają ludzie w Glasgow, w Szkocji – część 1 – umknęło mi kilka ciekawych aspektów, o których chciałabym Wam koniecznie opowiedzieć i dlatego dodaję część 2 zarówno bloga jak i filmu.
Co jest tak ważne, że nie można o tym nie wspomnieć?
Otóż, ludzie w Wielkiej Brytanii mają bardzo specyficzne podejście “do czego służy piżama”. Jednym służy do spania, innym jako podomka a innym jako szybkie odzienie do wyjścia na zakupy lub zaprowadzeniu dzieci do szkoły.
Tak, nie żartuję i aż nie mogę uwierzyć, że wcześniej o tym zapomniałam!
Jak przyjechałam do Szkocji po raz pierwszy w 2008 roku, przeżyłam lekki szok, który właściwie przerodził się w coś w rodzaju niedowierzania i jednego wielkiego pytania w mojej głowie “dlaczego?”. Gdy zaczęłam widywać kobiety, bo to o nich tutaj głownie mowa, albowiem nie widziałam ani jednego faceta, jak słowo daję, ani jednego w piżamie lub kapciach poza domem.
Wyobraź sobie, idziesz do sklepu za rogiem, a tam pomiędzy regałami przechadza się kobitka w rozczochranej fryzurze, piżamce, szlafroku i ….. a jakże kapciach domowych. Ja wiem, że to jest kwestia “co Ci do tego, to ich sprawa” i jestem zupełnie przy tej opinii tak samo, ale przyznacie sami, że jest to sytuacja z którą w Polsce raczej się nie spotkacie i jest to zarazem dla nas (Polaków) coś na co zwracamy uwagę widząc.
No dobra, sklep pod domem to jedno, ale ja widziałam tak ubrane, albo i nie ubrane kobiety w supermarkecie. Dla mnie to jest coś co średnio pojmuję, bo przecież piżama i szlafrok to jest coś w czym czujemy się tak miło, czysto, przyjemnie, przytulnie.. Dlatego podejrzewam, iż to jest przyczyna braku chęci zmiany odzieży na buty, spodnie/spódnica i kurtka… tylko, że jak to się ma później jak się wróci do domu, z takimi kapciami uwalonymi “zewnętrzem”, szlafrokim po jeździe samochodem i ogólnie całą sobą po wyjściu na zakupy do supermarketu? A może kobitki po przyjściu do domu przebierają się w czystą piżamę i nowy szlafrok? Jak myślicie?
Co z tą szkołą?
No właśnie. Nie tylko do sklepu kobietki biegają w swoich nocnych odzieniach, ale także zaprowadzając dzieci do szkoły. To częsty widok pod szkołą rano (dla niektórych także po południu, przy odbieraniu). Być może tak się spieszą z przygotowywaniem dzieci do szkoły, że nie mają czasu założyć butów ani kurtki… nie wiem.
Koniecznie obejrzyj mój film na YT, w którym opowiadam trochę więcej na ten temat.
A co na imprezę?
No cóż, na imprezę ludzie ubierają różne rzeczy. Jak tu przyjechałam to dwie rzeczy rzuciły mi się w oczy jeśli chodzi o ubiór, zwłaszcza dziewczyn (bo sama jestem dziewczyną). Mianowicie to, że ubierają się bardzo seksownie i nie boją się zakładać skąpych, obcisłych sukienek lub innych tego typu ubrań oraz wysokich obcasów. W Polsce, a być może, że wtenczas konkretnie tylko w moim mieście ubierano się dość powściągliwie, nawet jeśli była to kiecka na imprezę. Na przykład jeśli się miało zbyt odkrywającą ramiona sukienkę, to koniecznie trzeba było mieć albo bolerko, albo jakiś szal, albo jakąś kurtkę – cokolwiek, co by nas trochę zakryło. Natomiast w Glasgow, dziewczyny korzystały z życia, zabawy i były dumne ze swoich ciał ubierając się tak jak miały na to ochotę i to za zwyczaj był bardzo seksowny styl.
W zimie bez kurtki
Ale to nie wszytko. Mnie uderzyło coś innego troszkę bardziej. Albowiem na imprezę jak już się tak ładnie odpicujesz to nie chcesz się niczym zakrywać z dwóch powodów. Po pierwsze, chcesz być widoczna, a po drugie, nie chcesz niczego dodatkowego nosić i pilnować i dlatego na imprezy chodzi się bez kurtki. Nawet w zimie.
To tutaj nauczyłam się inaczej postrzegać zimno. Kiedyś w Polsce (już pomijając różnicę temperatur, to nie ten temat), zakładało się kurtkę nawet jak się wychodziło na balkon po cokolwiek. Natomiast tutaj, po raz pierwszy nauczyłam się oswajać chłód, gdy wychodziłam ze znajomymi do klubu.
Powrót do domu…
Powrót do domu po takiej imprezie to jeszcze inna para kaloszy. A no właśnie..ile by się dało, za to, żeby mieć choćby takie kalosze wracając do domu. Ponieważ, po imprezie, a czasem już w trakcie dziewczyny po prostu ściągają swoje wysokie buty i są na boso 🙂
W klubie na boso, na chodniku na boso (buty w ręku) i w taksówce na boso. Co jak co, ale ciężko jest wytrzymać cały wieczór/noc w takich butach. Dziewczyny w Glasgow nie biorą ze sobą balerinek na zmianę, ani nic takiego. W ich malutkich torebkach, nie za dużo się mieści. Ale, czy kiedykolwiek w Polsce widzieliście jakąkolwiek kobietę idącą chodnikiem na boso ze szpilkami w ręku? Ja widziałam takie, którym stopy krwawiły, ale dzielnie cierpiały.
Daj znać co o tym myślisz i czy wiedziałaś/wiedziałeś o tych historiach już wcześniej?
O tym jak się ubierają ludzie w innych krajach zazwyczaj nie zastanawiamy się. To jest, dopóki, ktoś tego tematu nie poruszy. Jak tylko słyszymy, że jest jakiś specyficzny system, lub trend, który dotyczy konkretnego kraju, to choćby trochę jesteśmy ciekawi jak to wygląda. Opowiem Wam jak to jest w Szkocji – na co dzień.
Co jest najważniejsze dla Szkotów?
Bardzo ciekawym punktem odniesienia dla Szkotów jest system w jakim dobierają swoje dzienne ubranie. Tak naprawdę to jest bardziej niż bardzo ciekawe, to jest wręcz FASCYNUJĄCE!
Otóż, Szkoci, wybierają swój strój biorąc pod uwagę Słońce. Pytasz, co? I jak to jest fascynujące? Ha, a no jest. Po prawie 13 latach mieszkania w Glasgow, mogę swobodnie stwierdzić, że to co zauważyłam już lata temu jest stanem faktycznym.
Jak wygląda wybór ubrania
Szkoci (no dobra, nie że wszyscy, wszyscy, ale naprawdę duża część populacji), robią coś takiego (przynajmniej ja to tak widzę oczyma wyobraźni), że patrzą przez okno i widzą chmury, więc co to oznacza? ZIMNO! Jak są chmury to jest zimno, więc trzeba się ciepło ubrać. Przez ciepło ubrać, nie mam na myśli ewentualnie swetra, tylko od razu gruba rura, czyli zimowa kurtka i kozaki. Tak. Niezależnie, czy to jest Styczeń, Lipiec czy Listopad. Poważnie!
Weźmy jednak inny scenariusz. Powiedzmy, że widzą słońce. Brzmi optymistycznie. W takim przypadku, słońce zwiastuje ciepło. A jak jest ciepło, to nie potrzebujemy nawet kurtki. Ba! Według przysłowia “sun’s out, gun’s out” (co oznacza dosłownie: słońce wychodzi, broń wychodzi – a w potocznie chodzi o to, że za gun’s uważa się bicepsy, czyli jak wychodzi słońce, to się rozbieramy pokazując ramiona), najlepiej jak mamy jak najmniej na sobie. Tak. Niezależnie, czy to jest Styczeń, Lipiec czy Listopad. Nie kłamię!
Czy wszyscy są tego świadomi?
Przezabawnym jest dla mnie moment, kiedy uświadamiam tymi spostrzeżeniami innych. Mało kto, sam z siebie zauważył to wcześniej i za każdym razem napotykam chwilę zadumy, szybki skan pamięci jak to jest z tym ubiorem u Szkotów i na końcu, coś na kształt “Tyyyy, faktycznie”.
Termometry
Kolejnym bardzo interesującym faktem jest to, że Szkoci nie używają termometrów. Ani takich na zewnątrz (w ogródku lub za oknem), ani takich w domu (tradycyjnych lub elektronicznych). W sklepach termometry są szerokodostępne, jednak i tak u nikogo ich nigdy nie widziałam.
Czasy technologii elektronicznej
Co prawda, wszyscy mają pogodę w telefonach, okraszoną w temperaturę. Jednak jak zaczniesz rozmawiać ze Szkotem/Szkotką o pogodzie, to temperatura nigdy się nie pojawia, a jedynie czy ma padać, czy ma być słonecznie, czy jest zimno, czy jest ciepło. W ogóle, ciężko jest nawet odgadnąć, czy w Szkocji ważniejsze są stopnie Celsjusza czy Fahrenheita. A jeśli przyjdzie Ci przekalkulować ileś tam stopni C do F i o tym opowiadać Szkotom, to przygotuj się, że nikt nie będzie wiedział o czym mówisz.
A jak to się ma z ubraniami
No dobrze, powiedzieliśmy już sobie w jaki sposób Szkoci dobierają rodzaj ubrania na co dzień, ale jak to się ma z modą. Otóż moda w Szkocji jest bardzo zauważalna, albowiem jest najnudniejsza i najsmutniejsza jaką kiedykolwiek widziałam.
Kolory?
Przeważającym kolorem ubrań w większości sklepów, mniejszych lub większych jest kolor CZARNY. Czarne kurtki, czarne spodnie, czarne leginsy, czarne buty. O dziwo zazwyczaj topy, bluzki i koszulki zazwyczaj są w kilku innych kolorach i właśnie w takich są raczej wybierane przez ludzi.
Jak się wchodzi do sklepu w Glasgow, to monotonia kolorystyczna doprowadza do egzystencjonalnych pytań jak: “czy ja naprawdę tego potrzebuję?”, “czy będzie mi z tym lepiej w życiu?”
Co noszą kobiety?
W modzie kobiecej dla wieku 25/30+ przeważają leginsy. A jakże, czarne leginsy. Do tego albo czarna zimowa kurtka/płaszcz (pikowany), albo letnia bluzka bez rękawów. Co do butów to powiedziałabym, że społeczność podzielona jest pomiędzy conversami a balerinami.
Co noszą mężczyźni?
W Szkocji wśród mężczyzn, a zwłaszcza tych bardzo młodych niestety, ale wylała się plaga dresów. Zwykłych, zazwyczaj szarych, workowatych dresów, które niejednokrotnie kosztują krocie. Nie jednokrotnie młodych ludzi lub ich rodziców nie stać na takie dresy (albo tyle par ile by chcieli), więc są w stanie zaciągać pożyczki, żeby móc się nimi obkupić. Do tego buty, zazwyczaj również bardzo drogie obuwie sportowe, przeróżnych kształtów i nigdy w innym kolorze niż czarny lub biały.
Jako ciekawostkę dodam, że młodzi chłopcy lubujący się w owych szarych dresach, rzadko kiedy w ogóle noszą jakąkolwiek kurtkę. Jeśli jest zimno, to do tego dresu założą czarny szalik, czarne rękawiczki i ewentualnie jakąś czapkę, np z daszkiem.
A dorośli?
Jeśli chodzi o starsze pokolenie Szkotów, to ci ubierają się zazwyczaj bardzo schludnie, elegancko, staroświecko (co dla mnie jest komplementem), czasem ze szkockimi akcentami, jak np marynarką w kratę. Bardzo estetycznie dla oka wygląda taka osoba.
W szkole obowiązują mundurki. Każda szkoła ma inny mundurek i właśnie tak dzieci są zobowiązane ubierać się do szkoły. A jak ubierają się poza nią? O tym opowiada moja nastoletnia córka w filmie pt. “Jak ubierają się ludzie w Szkocji“, który możecie znaleźć poniżej. Zapraszam.
Podsumowując
Bardzo ważnym jest, aby zaznaczyć, że to oczym mówię nie dotyczy 100% społeczeństwa w Szkocji. Jednak naprawdę jej znaczną część. Moda o której mówię, jest modą uliczną, a nie profesjonalną. Opowiadam o tym jak wyglądają ludzie poza centrum miasta, w supermarketach, lokalnych sklepach czy na tzw. “school run” (dosłowne tłumaczenie: szkolny bieg), czyli podczas odprowadzania/odbierania dzieci ze szkoły/przedszkola.
Jeżeli znacie Szkotów (a ja takich znam), którzy w ogóle nie wpisują się w powyższą charakterystykę to bardzo proszę, abyście wzięli pod uwagę, że nie mówię w tym blogu o dosłownie wszystkich. Jeżeli jednak mieliście okazję być przez jakiś czas w Glasgow, to jestem przekonana, że zauważyliście to o czym tu opowiadam.
System godzin szkolnych, który obowiązuje dzieci różni się pomiędzy przedszkolem, szkołą podstawową i średnią, a wyższą.
Zacznijmy od przedszkola
Publiczne przedszkole mają system dwu zmianowy. Poranny i popołudniowy. Osobiście nie znam publicznego przedszkola, które funkcjonuje na tzw. full time, czyli cały dzień. Może są, legendy krążą, że ktoś gdzieś takie widział.
Zanim pomyślisz, że przecież poranna zmian i popołudniowa jest zupełnie wystarczająca, spieszę z wyjaśnieniem, że ta poranna zaczyna się około godziny 9 rano i trwa do około 11.30. Może być różnica kilku minut w każdą stronę w zależności od przedszkola.
Ta popołudniowa zmiana natomiast zaczyna się o 12.30 i kończy o 15.00.
Czy da się pracować, kiedy dziecko jest w przedszkolu?
Jeśli myślisz o rozwijaniu kariery podczas pobytu Twojego dziecka w przedszkolu, to powiem Ci, że w zależności od tego jak daleko od tego przedszkola mieszkasz, będzie dobrze jak zdążysz wrócić do domu i wypić kawę, bo już musisz wracać po dziecko.
Czy jest jakaś dodatkowa pomoc?
Jest jednak opcja pomocy w postaci tzw. opiekunek zarejestrowanych, czyli “childmindehek”, o których mówię w blogu o Dniach wolnych od szkoły w Szkocji.
A jak to jest w podstawówce?
Sprawa się ma już nieco inaczej, kiedy dziecko idzie do szkoły podstawowej, bo tam dzień szkolny zaczyna się o godzinie 9.00 rano i trwa do godziny 15.00. Codziennie jest tak samo i każda szkoła funkcjonuje tak samo. Szkoły nawet wychodzą na przeciw zapracowanym rodzicom oferując tzw. “Breakfast club”, czyli klub śniadaniowy, który jest po prostu otwartą stołówką, gdzie dziecko może usiąść i poczekać na pierwszy dzwonek, lub zjeść śniadanie.
Dni wolne od szkoły
Mając tak usystematyzowany dzień szkolny, można już lepiej zorganizować sobie plan dnia i pracy. Jednak nie dajmy się zwieść sielance, albowiem, ilość dni wolnych od szkoły będzie nam skutecznie przeszkadzała w tym “zorganizowaniu”. Polecam blog o Dniach wolnych od szkoły w Szkocji.
Szkoła średnia, czyli High School
Szkoła średnia funkcjonuje w podobny sposób jak szkoła podstawowa, jednak główną różnicą jest to, że dzieci w szkole średniej są na tyle “duże”, że nie potrzebujesz organizować dla nich opieki na dni wolne od szkoły.
Kolejną różnica jest to, że w szkole średniej przeważnie (choć to może się różnić pomiędzy szkołami), dwa dni mają dodatkową godzinę w szkole, czyli zamiast kończyć się o 15.00, kończą się o 16.00. To może być np. poniedziałek i środa.
Na zrzucie ekranu widać list dyrektora szkoły średniej z propozycją zmiany systemu godzin w szkole. Proszę zwrócić uwagę na to, że między lekcjami nie ma krótkich przerw, a jedynie co dwie lekcje dłuższa przerwa.
College i Uniwersytet
Jeśli chodzi o szkoły wyższe, to jest to zdecydowanie mniejsza ilość godzin. College, może mieć ustawione zajęcia, albo przez cały tydzień po kilka dziennie (rano lub po południu). Albo cały dzień, ale tylko 3 dni w tygodniu.
Natomiast na Uniwersytecie, jest jeszcze mniej godzin na uczelni. Każdy przedmiot ma 1-2 wykładów w tygodniu i 1-2 ćwiczeń. Wykłady są ustalone z góry i trzeba na nich być, natomiast na ćwiczenia trzeba się zapisać w systemie online, i tak jak się zapiszemy tak nasz plan będzie wyglądał, przez cały semester.
Jeśli planujesz wyjazd i mieszkanie za granicą z dziećmi, to oprócz tego do jakiej szkoły lub przedszkola będą chodzić musisz koniecznie wziąć pod uwagę dni wolne od szkoły.
Są to takie rzeczy, które intuicyjnie może nie bierzemy pod uwagę zanim decydujemy się na życie za granicą, jednak szybko możemy się przekonać, że to właśnie one naszym życiem później rządzą.
Od czego zacząć?
Przede wszystkim, w Szkocji (w całej UK tak jest, jednak dokładna data różni się pomiędzy regionami) rok szkolny zaczyna się nie pierwszego września, a w połowie sierpnia. W roku szkolnym 2021/2022 jest to 18.08.2021 i mimo, że jest to tak naprawdę środek lata ma się takie uczucie jakby właściwie lato się właśnie skończyło. Można to też zaobserwować, głównie po tym jak ludzie w Szkocji zaczynają się ubierać. Jednym słowem – jesiennie.
Początek roku szkolnego
Ledwo rok szkolny się zaczął, a już we wrześniu mamy długi weekend (24-27.09.2021), czyli Piątek, Sobota, Niedziela i Poniedziałek. Ten weekend nazywa się “September weekend” i dosłownie znaczy Wrześniowy weekend.
Jesienna przerwa
Jeśli myślisz, że teraz będzie jakoś sensowniej, to już Cię wyprowadzam z błędu, albowiem w październiku (11-18.10.2021) jest kolejne wolne. Tym razem tydzień wolnego. Tak, TYDZIEŃ. Można by to nazwać przerwą jesienną. Wszystkie publiczne przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły średnie i college mają wtedy wolne. Chciałabym podkreślić, że wszyscy wracają do szkól i przedszkoli nie w poniedziałek po całym tygodniu w domu, lecz we wtorek. Poniedziałek jest dniem powrotu do pracy dla nauczycieli.
No dobrze, mieliśmy wolne w Październiku, to idźmy za ciosem i nie omijajmy Listopada. W listopadzie jest wolne z okazji Andrzejek, czyli dnia świętego Andrzeja. Jeśli dzień ten wypada w środku tygodnia, to wolne i tak będziemy mieli w najbliższy poniedziałek (ten poniedziałek (przed lub po – czyli najbliższy).
Święta Bożego Narodzenia
Czym byłby jednak Grudzień bez przerwy świąteczniej. Tu, zaskakująco długo szkoły i przedszkola są otwarte, bo aż do 23go grudnia. Z tym, że tego dnia, dzieci kończą wcześniej. Zazwyczaj o 14.30.
Pewnie wydaje Ci się, że może po nowym roku system się trochę uspokoi, nic bardziej mylnego. Dzieci i młodzież po przerwie świątecznej wracają do szkoły zazwyczaj około 6go Stycznia. Może się tak zdarzyć, że jeśli ten właśnie 6sty wypada pod koniec tygodnia, dzień powrotu będzie przesunięty, aż do poniedziałku. Przecież nikt nie lubi zaczynać tygodnia w szkole czy pracy pod jego koniec, prawda? W 2022 szkoła wraca do pracy 10.01.
Przerwa zimowa
Myślę, że już zdążyliśmy się przyzwyczaić, że co miesiąc dzieci są w domu, i tak samo jest w Lutym. Luty jest miesiącem, w którym jest przerwa zimowa. Tylko tydzień 😉 Ostatni dzień szkoły jest w piątek 11.02.2022, a powrót w poniedziałek 21.02.2022.
Zaskakującym będzie, jak powiem, że w Marcu nie ma żadnej przerwy! Woohoo.
Wielkanoc
Jednak przygotuj się na to, co teraz Ci powiem, albowiem kwiecień rekompensuje zbyt długi pobyt dzieci w szkole w marcu dając im prawie 3 tygodniową przerwę. Wiosenno – świąteczną. Dzieci kończą szkołę w piątek 1.04.2022 i wracają w poniedziałek 18.04.2022.
Żeby jednak dzieci i młodzież nie przemęczyły się zanadto, już na początku Maja jest kolejny długi weekend. Pierwszy i ostatni poniedziałek są wolne. W maju też zazwyczaj odbywają się wybory i szkoły tak jak pewnie wszędzie indziej służą temu celowi. Jednak w przeciwieństwie do Polski, wybory w Szkocji odbywają się zawsze w czwartek, co się wiąże z kolejnym wolnym.
Screenshot from FB
Screenshot from FB
Zrobiłam zrzut ekranu rozmowy mojej znajomej o tym jak dziwny jest program dni wolnych w Szkocji, w szkole, w maju.
Kiedy koniec roku szkolnego?
No nareszcie dzieci już po tym wszystkim zostają w szkole, aż do końca roku szkolnego. Ten jednak trwa już zaledwie 4 tygodnie. Koniec szkoły jest pod koniec czerwca i w tym roku szkolnym jest to 30.06.2022.
Każdy kolejny rok wygląda podobnie.
Trzeba o tym pamiętać
Wiele osób wyjeżdżając za granicę z dziećmi nie bierze tego pod uwagę i przeżywają szok, żeby nie powiedzieć wielki strzał w policzek kiedy próbują pracować a nie mają zorganizowanej opieki dla dzieci na te wszystkie dni wolne od szkoły. Jest to bardzo istotna kwestia.
Czy ktoś nam może pomóc?
Są opiekunki, które nazywamy “childminders” i są to opiekunki tzw. zarejestrowane, czyli oficjalnie wykonujące swoją pracę. Gdy pracujemy lub studiujemy i korzystamy z pomocy takiej zarejestrowanej opiekunki, przysługuje nam zwrot kosztów za czas w którym jesteśmy w pracy lub na uczelni.
Jednak to nie jest takie proste, bo ten czas jest ściśle określony. Nie wlicza się w niego czas dojazdu do pracy lub szkoły, ani przyjazdu z.; ani też przerwy. Czyli, jeżeli na uczelni mamy zajęcia rano, a później po południu, to zwrot kosztów mamy tylko za te konkretne godziny w których pracujemy lub mamy zajęcia. Jeżeli dziecko w tym czasie jest w szkole, to ten czas także nie podlega zwrotowi, bo w tym czasie opiekunka nie ma naszego dziecka pod opieką. Może tak być, że mimo, iż część kosztów mamy pokryte, to w zależności od naszego planu zajęć, wciąż możemy zapłacić drugie tyle, albo i więcej za opiekę nad dzieckiem.
Pewnie nie raz przyszło Ci pomyśleć słuchając kogoś kto przyjechał z długiego pobytu za granicą coś w stylu “Wyjechał za granicę i już nie pamięta jak się po polsku mówi.” I nie mam tu na myśli troskliwego tonu. 😉 Dlaczego zapominamy języka angielskiego mieszkając za granicą?
Wszystko zaczyna się od języka obcego.
Przyleciałam do Glasgow mając niecałe 21 lat. Na swoim koncie miałam już 9 lat nauki angielskiego w tym zdana elegancko matura ustna i pisemna. Jednak jak znalazłam się wśród obcokrajowców, a właściwie tubylców, czyli osób mówiących po angielsku jako pierwszy język przeżyłam szok języczny.
Myślę, że główną tego przyczyną był stres, który pożerał umiejętność logicznego myślenia. Bitwa pytań: Jakie to słowo? Jak je wypowiedzieć? Czy gramatyka jest dobra? Co mam teraz powiedzieć? Czy mnie rozumieją?! Uwierzcie mi, że to jest stres.
Pozwól, że opowiem Ci moją historię.
Na początku mojego pobytu w Szkocji w przypadku załatwiania spraw urzędowych lub wizyt u lekarza korzystałam z pomocy osoby, którą nazywa się INTERPRETER. To jest osoba, która ogólnie rzecz biorąc ma tłumaczyć język pomiędzy jedną a drugą stroną.
Jednak ja chciałam umieć sama “poruszać się” po tutejszym świecie i sama móc chodzić do lekarza czy załatwiać swoje sprawy urzędowe. Zwłaszcza, że jak wspomniałam wcześniej języka się uczyłam.
Co ma piernik do wiatraka?
Otóż, aby móc się swobodnie posługiwać językiem danego kraju (skupię się tu na angielskim) to trzeba go ćwiczyć. Uczyć się go i używać. A co za tym idzie myśli się o nim, jeśli nie nieustannie to przynajmniej bardzo, bardzo często. Zastanawia się wtedy: jakbym chciała to opowiedzieć? lub jakbym to chciała przekazać; jak tamto wytłumaczyć?
Przyspieszona lekcja angielskiego.
Po dokładnie 8 miesiącach mieszkania w Glasgow poznałam mojego później chłopaka Szkota. Na początku pracowaliśmy razem, więc widywaliśmy i rozmawialiśmy ze sobą codziennie. Peter nie za często poprawiał mój język, żebym się źle nie czuła i nie była skrępowana go używać. Jednak najszybciej nauczyłam się angielskiego, kiedy zaczęliśmy się kłócić.
Kiedy bardzo potrzebujesz wyrazić co myślisz i czujesz, nie mając obaw, że to o czym mówisz może mieć inne znaczenie to choćby nie wiem jak, ale douczysz się co i jak masz powiedzieć. A jeśli zależy Ci, aby ten sposób stał się płynny (mam tu na myśli wyrażanie siebie, swoich emocji, myśli, itd.) to zaczynasz jeszcze częściej myśleć o tym co i w którym momencie byś powiedział lub powiedziała. Wręcz, zaczynasz myśleć w tym języku.
A co za tym idzie?
Im częściej rozmawiasz po angielsku, im częściej opisujesz swoje emocje w tym języku tym więcej polskich słów zastępujesz sobie tym językiem.
Ścieżka rzadko uczęszczana zarasta.
Jeśli bardzo intensywnie ćwiczysz język obcy, a swój ojczysty zaniedbujesz (bo mało go używasz) to siłą rzeczy niektóre słowa wypadają z naszej głowy. To nawet nie jest tak, że my te słowa zapominamy na zawsze, lub gdyby ktoś je użył, to byśmy nie rozumieli co mówi, ale prawdą jest, że sami z czasem już o nich nie pamiętamy.
To samo się ma ze znaczeniem niektórych słów. Niestety. Jednak słownik języka polskiego nie został wymyślony bez powodu i nie trzeba ograniczać jego używania do szkoły podstawowej czy średniej. Dobrze jest sobie taki słownik w dzisiejszych czasach pobrać na telefon i w każdej chwili swobodnie używać. Jestem też fanką słownika synonimów. Jest spory wybór wśród aplikacji na telefon.
Jak rozmawiają ze sobą Polacy za granicą?
Szczerze? Najczęściej, choć to nie jest reguła, robią z obu języków sałatkę słowną. Potrafią mieszać dwa języki w jednym zdaniu a to się może powtarzać co zdanie. Sama jestem temu winna, zwłaszcza jak rozmawiam z moją córką.
(Przykładowe zdania: 1. Kora, jesteś grounded. 2. Jutro, potrzebuję Cię after school. 3. Weather forecast pokazuje rain przez cały week.)
Jeśli jednak rozmawiam z kimś innym z Polski to staram się pilnować. Jednak wierz mi lub nie. Żeby złożyć całe zdania lub konwersację wyłącznie po polsku, trzeba o tym myśleć i pilnować co się mówi. Ot taka to różnica pomiędzy rozmowami rodaków w Polsce, a za jej granicami.
To się oczywiście będzie różniło, jeśli spędza się czas wyłącznie wśród Polaków.
Dlaczego tak jest?
Prosto odpowiem na to pytanie. Twój język jest szybszy od Twojej głowy. Chcesz coś powiedzieć i to po prostu mówisz. A Twoja głowa uzupełnia zdanie w takie słowa, które szybciej przyjdą na myśl.
Wracając do Polski
Po tych wszystkich doświadczeniach wracając do Polski i rozmawiając z kimś, taka osoba zaczyna brzmieć trochę jak szpaner. Jak ktoś, kto się popisuje językiem. To zazwyczaj nie do końca jest jednak tak, że ten ktoś się popisuje. Ta osoba jest po prostu przyzwyczajona do takiego sposobu porozumiewania się. Kiedy rozmawia z kimś, kto nie ma takich samych doświadczeń po prostu brzmi komicznie.
Akcent się nie liczy
Poruszam dziś kwestię samego języka a nie jego akcentu. Zdarza się jednak, że powiedzmy taka osoba wracająca np z Ameryki nakłada na swój język polski amerykański akcent. Wtedy możemy być pewni, że udaje i, że bardzo się stara tak brzmieć. Nie da się bowiem tak zapomnieć swojego języka, żeby nieświadomie nakładać na niego obcy akcent po kilku tylko latach mieszkania za granicą.
Są jednak wyjątki
Wyjątkami będą takie osoby, które wyjechały za granicę jak byli dziećmi lub spędzili tam większość życia. To mogą być też takie osoby, które faktycznie relatywnie krótko byli za granicą. Jednak to było w takim okresie życia i rozwoju, że przysposobili sobie tamtejszy akcent (np w okresie szkolnym/dorastania).
Czy można przywrócić znajomość języka polskiego do poprzedniego stopnia?
Oczywiście. To jednak wymaga ćwiczeń. Trzeba rozmawiać po polsku, czytać i pisać po polsku, oglądać filmy po polsku. Trzeba sobie po prostu ten język przypomnieć i utrwalić.
Na zakończenie
Mam nadzieję, że teraz już wiesz jak to jest z tym mieszaniem słów polsko – angielskich. Może następnym razem, gdy usłyszysz kogoś tak mówiącego będziesz już umieć spojrzeć na tą osobę z innej perspektywy. 🙂
Jakie jest Twoje zdanie i/lub doświadczenie w tym temacie?
Myśląc o krajach zachodu zazwyczaj wyobrażamy sobie cuda niewidy. Wiecie o co mi chodzi, wszędzie jest lepiej tylko nie tu. A czy kiedykolwiek zastanawiałeś/aś się jak wygląda Polska dla ludzi przyjezdnych? Nie mam na myśli tylko obcokrajowców, lecz wszystkich, którzy przyjeżdżają do Polski po jakimś czasie nieobecności.
Nowa Polska
Powiem Ci. Wygląda czysto. Wygląda nowocześnie. Tej Polski, która była w 2008 roku, kiedy ja wyjeżdżałam po raz pierwszy już nie ma. Nawet tak mała miejscowość jak Dębno (woj.zachodniopomorskie) bardzo się rozwinęła od tamtego czasu. Nie zrozum mnie źle, ja wiem, że są takie miejsca, w których czas się zawiesił i to bardzo dawno temu. Nie mniej jednak, ogólnie – Polska jest miejscem o którym dumnie mówi się za granicą polecając w niej wakacje. (Wiem, co myślisz…wakacje to nie to samo co mieszkać tutaj. Zostawię to na inny blog.) Szkoda, że Polacy mieszkający w Polsce nie są w stanie tego zobaczyć, a wciąż mimo wszystko marzą o zachodzie nie widząc jak piękny mają kraj. Jednak nie o tym jest ten blog.
Stare Glasgow
Jedną z tych rzeczy, do których nie mogę się przyzwyczaić w Glasgow to to jak brudne są tutaj ulice. Jak stare są pomieszczenia urzędowe i szkoły. Jak na pozór ogromne, zachodnie miasto wieje brudem i starością. Nie mam tu na myśli nawet miejsc zabytkowych, nie nie.
Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz
Weźmy na tapetę jedno z nowych osiedli w Glasgow. Jest to małe osiedle domków jednorodzinnych, które należą do Glasgow Housing Association, czyli na spółdzielni mieszkaniowej. Domki mają niespełna 6 lat, czyli są w sumie nowe. Mieszkają w nich ludzie (w tym przypadku przynajmniej), którzy mieszkali poprzednio w budynku, który został przez miasto wyburzony i wszyscy mieszkańcy przeniesieni do nowych mieszkań.
Stare psy, nowe sztuczki?
I teraz tak. Przechodzisz między takimi domkami i jedyne co myślisz to, że “możesz człowieka wyciągnąć z syfu, ale syfu z człowieka nie”. Nie uwierzyłbyś/abyś jak brudno jest na tutejszych osiedlach. To, że mówię o nowym osiedlu ma za zadanie zobrazować, że wcale nie chodzi o stare i zapomniane, ale tamtejsze też takie są.
Przez tyle lat mieszkając tutaj nie jestem w stanie się do tego przyzwyczaić, że dzieci (i dorośli!) opakowania zamiast do śmieci rzucają pod siebie. Wielokrotnie widziałam jak ludzie stojąc na światłach w środku miasta otwierają okno i wywalają co tam mają (butelki, opakowania po chipsach, itd) za okno, na ulicę, na pobocze, na żywopłot.
Higieny należy uczyć od dziecka
Pamiętam, że jak byłam w podstawówce robiliśmy akcje “sprzątanie świata”. Chodziliśmy wtedy całą klasą, z nauczycielami w różne obszary naszego miasta (każda klasa miała jakiś inny teren) i sprzątaliśmy. Czarne worki i rękawiczki. Wtenczas nawet nie było tych takich podnośników, a przynajmniej my nie mieliśmy. Nikt tego nie lubił, wiadomo, śmieci, ble, brudne, ble, fuj, itd.
System motywacyjny
Następnie wracaliśmy do szkoły i robiliśmy raport (każdy indywidualnie) z akcji. Po czym nasze prace były wysyłane na konkurs przyrodniczy i już wspólnie jako szkoła walczyły o najczystszą.
Tutaj czegoś takiego nie ma. Jako, że moja córka już jest w 4 klasie liceum, to mogę śmiało powiedzieć, że nigdy nic takiego nie miało miejsca. Jedyne co może tyle razy ile jest palców u jednej ręki sprzątali po sobie boisko szkolne. Zawsze coś, ale to jednak nie to samo. Sprzątanie po sobie po przerwie jest czymś tak oczywistym jak użycie papieru toaletowego, czyż nie?
Edukacja podstawą
To o czym ja mówię to brak edukacji jak dbać o środowisko. Co prawda w szkole powinni segregować śmieci, ale żadne dziecko nie wie zbyt wiele więcej co się z tymi śmieciami dzieje, ani dlaczego powinni je segregować. Sama się o tym przekonałam w college podczas zajęć o dbanie o środowisko. Smutne prawda?
W tle widać ścisłe centrum, a tu widok przy autostradzie.
Trzymajmy kciuki
Pozostaje jednak mieć nadzieję, że nasz świat i świadomość rozwijają się w taki sposób, że i w końcu dotrze także “na zachód”.